Zamknij oczy. Wyobraź sobie teraz takie miejsce na ziemi, gdzie wszyscy są szczęśliwi, pogodni, życzliwi i uśmiechnięci. Co widzisz? Bo ja przed swoimi oczami mam skąpane w promieniach słońca twarze z szerokimi uśmiechami. Kobiety z długimi, lśniącymi włosami i przystojnych mężczyzn. Błękitne niebo z lekkimi, białymi obłokami. Drzewa z soczyście zielonymi liśćmi i kolorowymi kwiatami. A jak to wszystko pachnie? Pachnie wręcz cudownie! Lekko, świeżo i soczyście. Z odrobiną lawendy i cytrusów. Pachnie Prowansją.

A teraz zastanów się z czym głównie kojarzy Ci się Prowansja? Wielu ludziom ogólnie kojarzy się ona z Francją. Francja kojarzy nam się w większości z Paryżem, zabytkami takimi jak katedra notre-dame, wieżą eiffla, z luvrem, wersalem i wieloma innymi (zaznaczam, że nie wszystkim w taki właśnie sposób się kojarzy, ale sporo osób idzie takim tokiem myślenia - rozmawiałam ze znajomymi, sprawdzone info ;))Mi kojarzy się ona zupełnie inaczej. Przede wszystkim ze spokojem. Z lawendowymi polami i z lawendowym miodem, ze świeżymi owocami i warzywami. W głowie usilnie siedzi mi zapach lawendy i bazylii. Nie mam pojęcia dlaczego, ale jakoś nie mogę się wyzbyć tej bazylii... Uśmiechnięci ludzie, spacerujący utartymi ścieżkami. Relaks. 

A Tobie jak kojarzy się Prowansja? 

Jak zapewne domyślacie się nie tylko po moim tekście powyżej, ale jak i po samym tytule wpisu dziś będzie o pudełeczku ambasadorskim marki Le Petit Marseillais. Ja jak zawsze jestem z wszystkim nieco opóźniona, ale cóż zrobić. Tak to niestety bywa kiedy człowiek ma na głowie tyle spraw. Przyznam szczerze, że w chwili obecnej z wielką przyjemnością wyjechałabym gdzieś w jakieś spokojne miejsce, blisko wody i z cudownymi zapachami natury. 

Produkty, które znajdują się w pudełeczku dają namiastkę takiego wyjazdu. W końcu czy nie jest przyjemnie zanurzyć się w orzeźwiających zapachach cytrusów? Owoce te zdecydowanie kojarzą mi się z wakacjami i przywołują pozytywne wspomnienia, które dodają sił do przetrwania do urlopu. 
Próbki żelu pod prysznic oraz mleczka do ciała w większości powędrowały do moich znajomych. Zostawiłam sobie jedynie po dwie sztuki i muszę przyznać, że żel o zapachu kwiatu pomarańczy po prostu mnie zachwycił. Mleczka jeszcze nie używałam. Karty również rozdałam, jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądała kolejna ambasadorska akcja LPM :) 
W pudełku znalazłam dwa pełnowymiarowe produkty: żel 2 w 1: pod prysznic i do kąpieli o zapachu pomarańczy i grejpfrutu oraz żel pod prysznic o zapachu cytryny i werbeny. Ten pierwszy poprzez grejpfrut jest po prostu moim ulubieńcem! Cytryna z werbeną również ładnie pachnie, jednak nie podoba mi się ten zapach aż tak jak tego żelu 2 w 1. Dodatkowo w pudełku było po dwadzieścia próbek żelu pod prysznic o zapachu kwiatu pomarańczy oraz dwadzieścia próbek mleczka do ciała "bardzo sucha skóra" z masłem shea, słodkim migdałem oraz olejkiem arganowym i dziesięć kart dla przyjaciółek. W pudełku znajdował się również list oraz przewodnik po marce. Do tego dołączona była jeszcze opaska na oczy, która miała posłużyć do zabawy w odgadywanie zapachów żeli. Bardzo fajna sprawa! Świetnie się z dziewczynami bawiłyśmi odgadując poszczególne nuty zapachowe! Przyznam jednak, że opaska trochę mnie zawiodła pod względem wizualnym - nie ma jej na zdjęciach, ponieważ po zabawach gdzieś mi się zapodziała. Musicie mi uwierzyć na słowo, że była zwykła, czarna od zewnątrz, a w wewnętrznej stronie była jasna i miękka aby nie podrażniać skóry oczu. 
Pudełka, które podarowała nam firma są naprawdę ładnie zrobione pod względem wizualnym oraz pod względem zawartości. Dodatkowo firma organizuje konkurs dla ambasadorek, w którym nagrodą są weekendowe warsztaty alchemiczne z marką. Klikając tutaj, zostaniecie przeniesieni do mojego konkursowego zdjęcia. Jeżeli chcecie pomóc mi, zwiększając moją szansę na wyjazd na te warsztaty kliknijcie like, pod moim zdjęciem. Wśród dwudziestu zdjęć z największą ilością lajków jury wybierze dziesiątkę, która pojedzie na warsztaty. 

Dodatkowo zachęcam Was do polubienia mojej strony na facebooku. Możecie to zrobić klikając tutaj lub klikając like po prawej stronie w ramce "like me on facebook" albo jeszcze klikając tuż pod nagłówkiem w ikonke facebooka, zostaniecie przeniesieni na moją stronę gdzie możecie dać like. Oczywiście zachęcam również do obserwowania mnie na instagramie - link znajdziecie pod nagłówkiem klikając na ikonkę ig. Ojej! Ale mi się w tym dzisiejszym poście uzbierało ogłoszeń parafialnych! :) 

Życzę Wam kochane miłego weekendu! Ja jutro mam kolokwium, a w niedziele komunię bratanka więc pojawię się tutaj zapewne dopiero po weekendzie. Buziaki!

Każda z nas ma jakiś swój ideał. Po zamknięciu oczu widzi przed sobą tą idealną, jedną jedyną suknie, którą chciałaby mieć na sobie w ten jeden, jedyny i wyjątkowy dzień. W momencie, kiedy to ja zamykam oczy widzę piękną, białą suknię typu princeska, delikatnie zdobioną koronką i małymi, błyszczącymi kamieniami. Problem zaczyna się, kiedy staniemy przed lustrem z szeroko otwartymi oczami i uważnie się sobie przyjrzymy. Czy mając taki, a siaki wzrost dobrze będziemy wyglądały w tej sukni? Czy nie mamy za małego lub za dużego biustu? A może powinnyśmy zgubić tę zimową oponkę, która niestety nie chce zmienić się na letnią tak szybko jak te u samochodu? Co zrobić, gdy suknia naszych marzeń okazuje się być nie tą idealną dla nas? Przede wszystkim nie dajmy się zwariować. Policzmy na spokojnie, głęboko oddychając do dziesięciu i pomyślmy ile z nas, kobiet ma takie właśnie problemy. Gwarantuję, że każda z nas chodząc po salonach sukien ślubnych ma te same problemy. Bądźmy opanowane! Każda z nas idąc do salonu ma wizję sukni idealnej, ale niestety w większości ta wymarzona suknia w ogóle nam nie pasuje. 

Mam za sobą pierwsze wizyty w salonach wraz z pierwszymi przymiarkami. Oczywiście pojawił się smutek i odrobina żalu, że ta upatrzona i wybrana przeze mnie suknia okazała się w ogóle mi nie pasować. Za to suknia, którą zaproponowała konsultantka - suknia, która w ogóle mi się nie podobała, nie była taką suknią jaką chciałam mieć - okazała się leżeć idealnie. No, może z małym wyjątkiem w okolicach biustu. Jednak pomimo zerkania w wielkie lustra i wpatrywaniu się w swoje własne odbicie w pięknej, białej sukni która leżała dobrze wciąż w głowie pojawiała się myśl, że to przecież nie taką suknię chciałam. Przecież moja wymarzona suknia wygląda zupełnie inaczej...

Mam za sobą tak naprawdę dopiero dwie wizyty. W drugim salonie pokazano mi, że suknia prawie idealna może leżeć na mnie dobrze, potrzebne są tylko detale. Detale, które mogą sprawić, że ta nasza wymarzona suknia może leżeć dobrze, może być idealną dla nas. Nie mam jeszcze wybranej sukni, jak wspominałam chwilę wcześniej dopiero rozpoczynam poszukiwania. Byłam w dwóch salonach, jednak wiem, że nie ograniczę się do małej ilości odwiedzin. Gdzieś czytałam, że nie warto odwiedzać więcej niż 4-5 salonów i nie warto mierzyć więcej niż 3-4 suknie. Wiecie co? Nie zgadzam się z tym. Moim zdaniem warto odwiedzić większą ilość salonów. I dopóty dopóki nie zdecydujemy w którym fasonie wyglądamy najkorzystniej - warto przymierzać więcej sukien. Jutro jadę do kolejnych salonów i znów będę mierzyć te piękne, białe suknie, będę dawać się zawiązywać w ciasne gorsety, będę odrobinę cierpieć nie mogąc złapać porządnego oddechu, ale już wiem, że kiedy znajdę suknię idealną będę tego wyjątkowego dnia, najpewniejszą siebie, najszczęśliwszą i najpiękniejszą kobietą na ziemi.

A jak Wasze przygotowania ślubne? Albo Wasze wspomnienia z tego okresu? Może macie jakieś wskazówki, cenne rady, o których warto pamiętać? :)